"Pan Paweł" to wstęp do opowieści o 65 letnim, prostym mężczyźnie, który prowadzi wiejskie gospodarstwo, a jednocześnie tworzy w nim azyl dla zwierząt i ludzi. Od lat (osobiście odwiedzam go od kilkunastu lat) przewija się na jego podwórku młodzież, która często ma jakieś problemy, czy to rodzinne, na pograniczu patologii, związane z dorastaniem, albo samotne, z domu dziecka. Początkowo zdawało mi się, że przychodzą do koni, by móc jeździć i się nimi opiekować, z czasem zrozumiałam, że przyjeżdżają do miejsca, w którym jest spokojnie, można być sobą, a każdy siebie szanuje. Tworzyły się małe wspólnoty, które prowadziły gospodarstwo Pana Pawła. Każdy rozumiał swoje obowiązki, wstydem było zostawić po sobie bród, a jeśli się zawaliło, mogły ucierpieć na tym zwierzęta. Tak tworzyła się nauka odpowiedzialności. Każde zwierze zawsze miało u Pana Pawła bezpieczne schronienie, a samych kotów i psów młodzi ludzie naznosili niezliczoną ilość. Kozy chodzą z nim do sklepu, indyk pilnuje podwórka, a gęś przytula się skrzydłami.. Konie też były ratunkiem dla Pana Pawła, bo to dzięki nim, On sam, po głębokim upadku, utracie rodziny, uzależnieniu od alkoholu, przestał pić i od tamtej pory nigdy się nie ugiął.